Mack jest szczęśliwym mężem i ojcem trojga wspaniałych dzieci. Pewnego dnia jego rodzinę dotyka tragedia. Najmłodsza córka Missy zostaje porwana. Wszelkie dowody wskazują na morderstwo, choć ciała nie udaje się odnaleźć. Mack popada w coraz głębszą rozpacz, która powoli oddziela go od świata i rodziny. Kilka lat po tragedii otrzymuje
W pewnym momencie Jesus pyta Mack'a "How was it", a ten odpowiada "horrible" i to doskonale podsumowuje cały ten film. Banał goni banał, wszystko to jest "głębokie" niczym proza Paulo Coelho.
Na film poszedłem kompletnie nie znając jego opisu, fabuły ani niczego innego. Wielu może uznać go za próbę narzucenia własnych ideologii i przekonań, jednak to myślenie jest dla mnie nieco dziwaczne. Książki nie czytałem, więc tu nie mam co porównywać. Sama ekranizacja zrobiła na mnie ogromnie pozytywne wrażenie....
Serio ten film ma średnio? Z całym szacunkiem dla książki ale film to kicha. Powinien być puszczany po Wiadomościach w niedzielę a nie w kinie.
Rozumiem wątek religijny ale film sam w sobie jest nudny i płytki.. Moja ocena 3/10.
Ja naprawdę rozumiem założenie i ideę... miał być wzniosły i podnościć na duchu, miał być o tym co w życiu najważniejsze, jednak film nie udźwignął tematu. Wszystko w tym filmie razi, nie ma żadnych emocji a poważne sceny zostały przedstawione w takiej formie, że może wywoływać jedynie niesmak albo śmiech. Oklepane...