Leciał bodajże po bajkach Walta Disneya w sobotni ranek. To był rok albo 1994 albo 1995. Bardzo wzruszająca historia.
Długo szukałem tego filmu. Pamiętałem jedynie scenę z jedzeniem ukrytym w śniegu za chatką, zachowanym na Boze Narodzenie. Nie było łatwo, ale udało mi się. Z przyjemnością przypomniałem sobie tę historię. Urodziłem się w 1988 i wczesne lata 90-te były dla mnie naprawdę magiczne. Każdy, najmniejszy okruch wspomnień z tamtego czasu jest dla mnie cenny. Pozdrawiam!
Wzruszający - to fakt.
Także inspirowany prawdziwymi wydarzeniami
https://en.wikipedia.org/wiki/Donner_Party
choć w filmie pokazano ich przebieg w lajtowej, nieomal familijnej oprawie. W realu doszło tam do całego wachlarzu makabresek. Poczynając od mordowania z premedytacją dla zysku współpodróżnych, poprzez porzucanie słabszych i wielokrotne akty kanibalizmu. Ale fakt faktem, że małżeństwo z dziećmi, któremu w filmie przypisano główną rolę - przetrwało i przeżyło w komplecie tę ponurą epopeję. A wkrótce wzbogacili się na słynnej gorączce złota, która niebawem wybuchła w Kalifornii.
Niestety o tych strasznych wydarzeniach brak jak dotąd dobrego filmu fabularnego.
Ten tutaj to rodzaj kina familijnego z wygenerowanym w związku z tym szczęśliwym zakończeniem odbiegającym od mega traumy, którą w rzeczywistości przeszła rodzina Reedów .
Pozdrawiam.